Identyfikator podmiotu: SCP-PL-247
Klasa podmiotu: Ticonderoga
Poziom zagrożenia: Zielony ●くろまる
Specjalne Czynności Przechowawcze: W momencie, w którym podmiot poinformuje przykrywkową firmę Fundacji o swoim miejscu pobytu, lokalny ośrodek powinien zacząć monitorować wskazane miejsce i jego okolicę.
Opis: SCP-PL-247 to 37-letni humanoid rasy kaukaskiej mierzący 180 centymetrów wysokości. Obiekt pojawia się losowo w wysoce zaludnionych miejscach w Polsce w sezonie wakacyjnym. W inne miesiące nie zaobserwowano działalności ze strony podmiotu.
Podczas manifestacji SCP-PL-247 będzie podejmował próby sprzedaży różnych nieanomalnych przedmiotów, zachęcając do tego rymowanymi hasłami. Osoba, która usłyszy hasło, będzie czuła silną ochotę zakupienia któregoś z przedmiotów niezależnie od wcześniejszego nastawienia.
Podmiot jest zdolny do natychmiastowej teleportacji, przez co zabezpieczenie go nie jest możliwe.
Przesłuchiwany: SCP-PL-247
Przesłuchujący: Doktor Wybiński
<Początek logu>
Dr Wybiński: Więc, czy mógłby pan opowiedzieć o sobie trochę?
SCP-PL-247: Trochę to znaczy co?
Dr Wybiński: Jak się pan nazywa, czym się zajmuje, jakieś wymiary typu wzrost i waga. Coś w tym stylu.
SCP-PL-247: A po co panu takie informacje? Czuje się, jakbym znowu był na jakimś przesłuchaniu. Różnica jest taka, że teraz nie mam szansy wygrać miliona.
Dr Wybiński: A bo ja taki ciekawski jestem.
SCP-PL-247: I po co panu to niby jest? Kredyt pan na mnie weźmie?
Dr Wybiński: Badania różne robię i do tego zbieram informacje.
SCP-PL-247: Ze skarbówki pan jest?
Dr Wybiński: Ależ skądże.
SCP-PL-247: No to więc, jestem panem sprzedawcą i mam 37 lat. Łapię się różnych prac dorywczych oraz mam jakiś metr osiemdziesiąt wzrostu.
Dr Wybiński: No dobrze, dziękuję. A jak to pan zrobił, że tyle ludzi do pana przychodzi? Zanim udało mi się z panem porozmawiać, był tłum ludzi.
SCP-PL-247: A to kwestia moich hasełek reklamowych.
Dr Wybiński: Pana hasełek?
SCP-PL-247: Zgadza się. Podpatrzyłem to od innych sprzedawców. Chodzili po plażach i coś tam gadali, to ja zrobiłem to samo i jest popyt. Po całej Polsce jeżdżę i zarabiam tak.
Dr Wybiński: I to naprawdę takie skuteczne?
SCP-PL-247: Słownik spadł mi kiedyś na głowę i od tamtej pory mam taki dar do wysławiania się.
Dr Wybiński: Musi panu być ciężko znaleźć stałych klientów. Można by jakiś kontakt do pana, by wiedzieć gdzie pan będzie?
SCP-PL-247: Pan jest pewien? Dosyć często miejsca zmieniam. Na dodatek głównie sprzedaje to co znajdę w szafie, a nie jakieś określone rzeczy.
Dr Wybiński: Ja firmę mam co w wielu miejscach jest, to jeżeli byłby pan blisko to może jakiś pracownik by coś wziął. A jeśli chodzi o to drugie, to taki jestem, że zwykle trzymam odpowiednio fajne rzeczy dla samego faktu trzymania albo na prezent. Mógłbym to jakoś masowo albo przynajmniej w większych sztukach skupywać. Może maila podam?
SCP-PL-247: Też kiedyś byłem taki ambitny jak pan, ale dostałem strzałą w kolano i się skończyło. Niech panu będzie.
Dr Wybiński: To jest spokojnie-cicha-piekarnia@█████
SCP-PL-247: No dobrze, wrócę do domu, to zapiszę. Ma pan jeszcze jakieś pytania?
Dr Wybiński: A może opowie pan coś więcej o sobie? Jakieś momenty z przeszłości?
SCP-PL-247: Pan moją biografię pisze? Biorę 80% zysku od egzemplarza.
Dr Wybiński: Tak jakby. Opowie pan coś?
SCP-PL-247: No cóż, nie było początkowo łatwo. Zdobywanie towaru i zachęcanie ludzi do kupowania nie było zbyt proste.
Dr Wybiński: A jak to było, zanim pan zaczął ten biznes?
SCP-PL-247: Łapałem się różnych prac. Tu pracowałem kilka miesięcy, tam kilka lat się trafi. Różnie to bywało.
Dr Wybiński: Kiedy pan zaczął sprzedawać rzeczy w ten sposób?
SCP-PL-247: To było gdzieś na początku czerwca. Oj nie kręciło się to zbyt dobrze.
Dr Wybiński: Opowie pan coś więcej o tym czasie?
SCP-PL-247: Byłem wtedy parę dni po zakończeniu pracy na budowie. Chciałem szybko znaleźć jakąś pracę, bo pieniędzy starczyłoby mi maks do końca miesiąca. Okazało się, że w domu miałem sporo gratów, które kiedyś kupiłem albo dostałem i były mi zbędne. Więc ogarnąłem wszystko i zacząłem sprzedawać.
Dr Wybiński: Jak to się stało, że towar zaczął schodzić?
SCP-PL-247: Łatwo to to na początku nie było. Mały popyt, a co za tym idzie mały zarobek, nie wróżyły dobrze. W podobnym czasie też mój ojciec zmarł.
Dr Wybiński: To musiał być cios.
SCP-PL-247: Początkowo tak, jednak szybko wziąłem się w garść. Tato nie chciałby, by go opłakiwać nadto, tylko by działać dalej. Wracając do pytania, wszystko się psuło do momentu, w którym spotkałem Piotrka.
Dr Wybiński: Piotr to był pana znajomy?
SCP-PL-247: I tak i nie.
Dr Wybiński: Opowie pan o nim więcej?
SCP-PL-247: Z chęcią. Piotra spotkałem jak, siedziałem pod drzwiami mojego bloku. Był trochę wyższy, miał garnitur i był krótko przystrzyżony. Jakby szedł na rozmowę o pracę. Pogadałem z nim chwilę i powiedział, że jeżeli się na coś tam zgodzę to mój interes wystrzeli.
Dr Wybiński: I jak pan na to zareagował?
SCP-PL-247: Chciałem go olać, ale fajnie się rozmawiało więc, powiedziałem, że może być. A ten, zamiast dać mi ulotkę, po prostu poszedł. Dziwny typ.
Dr Wybiński: No dobrze. Teraz będę potrzebował trzech dat. Kiedy pan spotkał Piotra?
SCP-PL-247: Piątego.
Dr Wybiński: A kiedy pana biznes zaczął się rozrastać?
SCP-PL-247: Siódmego.
Dr Wybiński: I tak z ciekawości. Kiedy pana ojciec zmarł?
SCP-PL-247: Szóstego. Ma pan jeszcze jakieś pytania?
Dr Wybiński: Jeszcze jedno. Na początku określił się pan mianem "Pan sprzedawca". Dlaczego?
SCP-PL-247: Bo nie jesteśmy jeszcze na ty.
<Koniec logu>
Przesłuchiwany: Alojzy Bryk.
Przesłuchujący: Doktor Wybiński.
Wstęp: Przesłuchiwany twierdzi że spotkał kiedyś osobę pasującą do opisu Piotra.
<Początek logu>
Dr Wybiński: Więc może pan coś nam opowie.
Alojzy B: Coś konkretnego, czy może być jak mi minął dzień?
Dr Wybiński: Twierdził pan, że przed laty spotkał niejakiego Piotra.
Alojzy B: Faktycznie coś takiego było
Dr Wybiński: Opowie pan coś o tym?
Alojzy B: To było jakieś kilka lat temu jak jeszcze do liceum chodziłem. Szedłem wtedy zamyślony ulicą i na niego wpadłem. Myślałem wtedy pewnie o jakiś głupotach.
Dr Wybiński: Zapamiętał pan, jak on wtedy wyglądał?
Alojzy B: Wyglądał dosyć młodo. Był nieco wyższy ode mnie, miał krótko przystrzyżone włosy i miał jakiś garniak. Waliło od niego tanimi perfumami, ale to pewnie przez fakt, że na niego wpadłem.
Dr Wybiński: Jaka była wtedy jego reakcja?
Alojzy B: Od razu go przeprosiłem a on nie był zły. Był wręcz dosyć miły na tyle, że chwile pogadaliśmy.
Dr Wybiński: Czego tyczył temat waszej rozmowy, jeżeli mogę spytać?
Alojzy B: Początkowo to była zwykła wymiana spostrzeżeń i opinii. Po jakimś czasie jednak zaczął mi coś bredzić o jakiejś uczciwej wymianie, że dzięki temu żadna ze stron nie będzie oszukana, a później spytał czego bym najbardziej chciał.
Dr Wybiński: I co pan odpowiedział?
Alojzy B: Wie pan co doktorze, trochę głupio się przyznać.
Dr Wybiński: Spokojnie. Ani ja, ani moi przełożeni nie zamierzamy się z Pana śmiać. Po prostu musimy zebrać trochę informacji.
Alojzy B: No cóż, była wtedy ze mną w klasie taka jedna dziewczyna. Ładna, mądra. No ideał. Strasznie mi się podobała i ja chyba jej trochę też, ale nie miałem odwagi zagadać. Piotr powiedział mi, że wie co zrobić, by była moja.
Dr Wybiński: Jak pan na to zareagował?
Alojzy B: W duszy się śmiałem, bo myślałem, że trafiłem na coacha uwodzenia, jednak, był miły więc powiedziałem że niech będzie. Dał mi wizytówkę i po prostu poszedł. Ani cześć, ani do widzenia, ani kwiatka nie dał. Nic.
Dr Wybiński: Pamięta pan, co było na tej wizytówce?
Alojzy B: Nigdy nie zwracałem uwagi doktorze na takie rzeczy. Jedyne co pamiętam to imie i nazwisko. To było Żymewicz. Albo może Żykiewicz. Żomiewicz, Żelewicz… Żyrewicz! Tak to było.
Dr Wybiński: Jest pan tego pewien?
Alojzy B: Jak matkę kocham.
Dr Wybiński: No dobrze. A zmieniło się coś w pana życiu po tym spotkaniu?
Alojzy B: W sumie tak, chociaż nigdy tego z tym nie skojarzyłem. Parę dni po tym spotkaniu spotkałem wcześniej wspomnianą dziewczynę na przystanku. Chwile gadaliśmy i tyle. Jednak z czasem zaczęliśmy się widywać coraz częściej i częściej aż zebrałem odwagę i zaprosiłem ją na jakieś spotkanie. I cóż, jesteśmy razem od paru lat.
Dr Wybiński: A zauważył pan brak jakichś rzeczy po spotkaniu z Piotrem?
Alojzy B: Jakby się tak zastanowić to tak. Od dzieciństwa uwielbiałem zbierać różne kapsle, karty, naklejki i tak dalej. Pewnego dnia, jak przeszukiwałem rzeczy, nie mogłem ich znaleźć. To były zwykłe śmieci, ale przywiązałem się do nich.
Dr Wybiński: Zgłosił pan to gdzieś?
Alojzy B: Tamtego dnia udało mi się zaprosić ukochaną na randkę, dlatego myślałem o innych rzeczach. Teraz jakoś szczególnie mi tych rzeczy nie brakuje. Z wyjątkiem zdjęcia z dziadkiem. Dziadek odszedł, kiedy miałem 10 lat i dużo pamiątek z nim nie mam.
Dr Wybiński: Czyli stracił pan przede wszystkim rzeczy z wartością sentymentalną?
Alojzy B: Na to wychodzi.
Dr Wybiński: Dobrze. Nie mam więcej pytań. Ochroniarz powinien odprowadzić pana do wyjścia.
<Koniec logu>
Podsumowanie: Po skończeniu przesłuchania, Piotr Żyrewicz został sklasyfikowany jako PoI-PL-147. Powołany został oddział mający na celu zebierać oraz monitorować wszystkie informacje dotyczące Piotra Żyrewicza.
Hejże państwo małżonkowię
Kupcie jabłka, samo zdrowię
Dziadek nigdy nie kupował
I na zimę wykorkował
Tadek, Wojtek
Bez różnicy
Nie chcesz możę
Poziomicy?
Na górze różę
Na dole ptaki
Byłoby fajnie
Gdybyście kupili pluszaki
Kupcie wafle
Do zjedzenia
Bo mam kredyt
Do spłacenia
Siekiera motyka trzy cykady
Sąsiad pije dwie dekady
Siekiera motyka siedem mórz
Nie chce tego nosić już
Byłem kiedyś se nad morzem
To straszyli ludzie nożem
Byli jacyś mało fajni
Nie kupili ładnej pralni
Pantofelki piękne ładne
Wygodne, śliczne i powabne
Moja żona takie miała
Nigdy już nie narzekała
Kupcie proszę. Ładna siekiera
Zbieram na leki
Na Alzheimera
Kupcie proszę. Ładna siekiera
Nie mam dziś ochoty na żadne cholerne rymowanki po prostu kupcie co mam i tyle
« SCP-PL-246 | SCP-PL-247 | SCP-PL-248 »